piątek, 24 lutego 2017

KOŚCIÓŁ I KOBIETA, CZYLI CICHE I POKORNE SŁUŻEBNICE PAŃSKIE?

Dzisiaj będzie długo, bo i temat skomplikowany. Będzie też długo, bo trzeba się rozprawić z pewnymi mitami, jakie narosły wokół kwestii tego, czy kobieta ma względem wiary tylko dwa wyjścia: albo przybrać barwy feministycznej Manify i odrzucić Kościół czy przyjąć go jako największe dobrodziejstwo, i żyć zgodnie z zasadą "kuchnia, kościół, dzieci"?

Temat jest i łatwy, i trudny jednocześnie. Jest łatwy, bo faktycznie wiele kobiet przyjmuje wersję uproszczoną własnego życia, uznając, że jej miejsce jest w kuchni, w kościele, przy dzieciach i grzeszy, jeśli upadając na twarz, nie poświęca się całkowicie rodzinie. A dlaczego jest trudny? A dlatego, że wiele kobiet uproszczeń nie znosi i wie, że bycie dobrą chrześcijanką (katoliczką) nie przeszkadza w byciu ambitną kobietą.
Przyjrzyjmy się temu, co mamy: przeszło pół wieku temu odbył się II Sobór Watykański i Kościół w Polsce dogonił Kościół powszechny, który bardzo ubogacił w tym czasie teologię, czyniąc ją jeszcze głębszą. Wydaje się wiele publikacji prezentującej egzegezę, analizy hagiograficzne i tezy teologiczne z coraz większą precyzją, ale nadal brak usystematyzowania teologii feministycznej. Teologii, która w ciągu ostatnich dwóch dekad stała się najszybciej rozwijającym się nurtem myślowym w posoborowej teologii. Dlaczego tak jest? Czy przyczyną leży właśnie w tej polaryzacji, o której wspomniałam na wstępie? Że albo wybieramy laicki i pozbawiony humanizmu feminizm albo anachroniczne i niewłaściwe pojmowanie katolicyzmu? Czy naprawdę nie da się pogodzić katolicyzmu z feminizmem?
Warto w tym miejscu przytoczyć fakt, iż potrzeba zwrócenia kobietom miejsca w Kościele była jedną z idei II Soboru Watykańskiego. A zatem można przyjąć, że feministyczna teologia jest nurtem dążącym do oczyszczenia chrześcijaństwa z niewłaściwego pojmowania roli mężczyzny (dotyczy to zwłaszcza treści Listu do Efezjan), uznając, że najwłaściwszą perspektywą jest odmienność postrzegania: męska i kobieca. E. Adamiak, uważana za polską teolog feministyczną stwierdziła, iż Encyklika "Pacem in terris" popełniona przez papieża Jana Pawła XXIII ewidentnie zawiera wskazówki, iż kwestia kobiet w Kościele to znak czasu, sama zaś dokumentacja soborowa wskazuje, iż dyskryminacja z uwagi na płeć to idea całkowicie sprzeczna z Bożymi zamysłami. Dzięki postanowieniom Soboru, kobiety mogły studiować teologię, co zaowocowało pojawieniem się na scenie teologicznej takich postaci jak R. Ruether, M. Daly czy E. S. Fiorenza.
Teologia feministyczna musiała się również zmierzyć z wyzwaniem, jakim jest Słowo Boże i jego sposób odczytywania. Punktem wyjścia dla niej było to, że należy opracować taki sposób interpretowania Biblii, by go pozbawić nadmiernie patriarchalnego ducha. E. C. Stanton w swojej "Biblii kobiet" dokonała szerokiej analizy tych fragmentów Pisma Świętego, które uznała za dyskryminujące kobiety. To może zastanawiać i może irytować.
Najbardziej znamienne jest jednak to, w jaki sposób teologia feministyczna odkryła na nowo postać Maryi. Według jej doktryny, Maryja nie jest jedynie pokorną służebnicą Pańską, ale młodą, bardzo odważną kobietą, przyjmującą bez wahania na siebie odpowiedzialność za ciążę, a mimo to wychwalającą w Magnificacie Boga-Stwórcę za to, że w niej właśnie postanowił ujawnić swoją chwałę. Czy w obliczu takiej interpretacji można powiedzieć, że Maryja nie jest rodzajem Super-Woman, osoby działającej, kiedy wymaga tego sytuacja ("idzie z pośpiechem w góry"), niebojaźliwej, pełnej odwagi, wiary i oddania?
Kluczowe w analizie nurtu teologii feministycznej jest zrozumienie problematyki języka inkluzywnego, czyli takiego, który nie wyklucza w żadnej mierze kobiet z ewangelicznego orędzia. Doskonałym na to przykładem może być częste w Biblii wzywanie "braci". Należy pamiętać, że Apostołowie postępowali zgodnie z duchem swoich czasów, kiedy zwyczajowo zwracano się do mężczyzn. Z tego względu, stosownie do założeń chrześcijańskiej równości, wiele przekładów nie stosuje literalnego przesłania, ale korzystając właśnie z założeń języka inkluzywnego, używa wezwania "bracia i siostry". Można powiedzieć, że jest to już standard postępowania i obecne pokolenie wiernych innych wersji nie zna i nie ma prawa pamiętać. Znamienne dla chrześcijańskiej teologii jest zdanie: "[...] Wszyscy zaś jesteście przez wiarę synami Bożymi dzięki waszemu zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem." (Ga 3: 26). Biblia paulińska odeszła od "synów Bożych" na rzecz "dzieci Bożych", jednocześnie eliminując "patriarchat" językowy.
Nie ma jednoznacznego stanowiska Watykanu względem kwestii takich interpretacji i tłumaczeń Słowa Bożego: feministyczna hermeneutyka Pisma Świętego została w pewnym sensie zaakceptowana przez Magisterium i uznana przez Papieską Komisję Biblijną, ale już implementacja języka inkluzywnego do liturgii nie spotkała się z aprobatą.
Zabawnego akcentu w całej tej analizie może dodać wypowiedź L. Wittgensteina, który stwierdził, że gdyby Bóg Stwórca słuchał ludzkich o Nim rozmów, nie wiedziałby, że to o Nim, bo zbyt mocno człowiek przywiązuje się do pewnych wyobrażeń, co może, w konsekwencji, prowadzić do wypaczeń. Stwierdzeniu o surowości Boga ludzie zaczęli przeciwstawiać kult maryjny, z Maryją jako miłosierną, dobrotliwą matką, umiejącą wybłagać u Najwyższego niezbędne nam łaski. Co ciekawe, owo macierzyńskie oblicze Stwórcy to ani nie herezja ani nie novum w chrześcijaństwie, ponieważ już Anzelm z Canterbury (włoski duchowny, benedyktyn) czy Juliana z Norwich (średniowieczna mistyczka) w swoich tekstach przedstawiali Jezusa jako matkę. 
Czy zatem jest miejsce w Kościele dla wykształconych, pogłębiających swoją wiedzę kobiet? Oczywiście, że jest. Co zatem stanowi problem? Przede wszystkim niebezpieczna niejednoznaczność terminologii. Samo słowo "feminizm" przywodzi na myśl rozwrzeszczane antyklerykalistki nie szanujące świętości. Dobrze by było przywrócić feminizmowi jego pierwotną funkcję, przypomnieć praprzyczynę jego powstania. Wtedy okaże się, że katolicyzm i feminizm nie tylko mają ze sobą po drodze, ale wręcz pasują do siebie jak dwie połówki, nierajskiego, jabłka.

Brak komentarzy: