czwartek, 26 stycznia 2017

SINGLE LIFE = BETTER LIFE?

Single to mają boskie życie. Ech... nie ma to, jak być singlem. Ten spokój, ta cisza... ta singlowatość... 

O ileż łatwiej jest żyć samej, nie mieć na głowie męża, żony, dzieci, tego całego marudzenia. Można wtedy decydować tylko za siebie. Można wydawać pieniądze tylko na siebie. Obiad też się gotuje tylko dla siebie. I tylko sobie się sprząta mieszkanie. Co prawda, w długie zimowe wieczory jest trochę zimno i ciemno, a kot czy pies, chociaż najwspanialszy nie otoczy ramieniem, ale przecież zawsze można się zaopatrzyć w cztery, a nawet pięć kotów. 
Nikt pilota od telewizora nie szabruje po kątach i nikt nie kruszy ciastkami na kanapie. Pod kanapą zresztą też nie. Nikt nie brzęczy "napraw mi zlew". I cicho jest, bo przecież nikt nie włącza ogłuszającej muzyki ani nie udaje, że gra na perkusji, wyciągając z kuchni cztery największe garnki (koty tego przecież nie zrobią).
Nie ma kłótni o to, co oglądamy, bo przecież taki singiel czy singielka sami decydują, co będą oglądać (kotom zazwyczaj wszystko jedno, co w telewizji akurat puszczają). 
Wanna bądź prysznic są czyste, bo żadne obce stopy nie wędrują po ceramice i włosów nie ma w odpływie, chyba że te singla (albo kotów, co nieopatrznie do wanny albo brodzika wejdą).
No, i opiekować się singiel nikim nie musi, bo tylko siebie ma na względzie (ewentualnie koty), a to spore ułatwienie życiowe.
I nikt się z nią nie kłóci. Chyba, że singiel kłóci się sam ze sobą. Albo z kotami.
I tylko czasem, na dnie serca pojawia się taka krótka myśl. Taki błysk. Ale bardzo krótki, że może to wszystko nie jest nic warte, jeśli tylko dla samego siebie się żyje? Że jednak fajnie jest, jak ktoś obok się położy wieczorem, a rano kawę zrobi do łóżka? 
E nie... Rodzina... Co za nuda... Mieszczaństwo i zabobony. 
A dzieci? A fe! "Dzieci się zawsze źle komponują", jak mówił Iwo z "Czterdziestolatka". I brudzą. I biegają za kotami. A koty nienawykłe. I trzeba się opiekować. 
Singiel nie chce i nie lubi się opiekować. A jeszcze ten okropny Kościół mówi, że kobieta lubi się opiekować, że kobieta chce kochać. I że mężczyzna jest naprawdę całością, kiedy ma żonę. Co oni wiedzą? Nic nie wiedzą! I ten ścisk w żołądku, kiedy kolejna koleżanka mówi "tak", a potem dzwoni z informacją, że "dwie kreski!". A koledzy chwalą się synami i uczestniczą w ojcowskich turniejach tenisa ziemnego. Już nie wspominając o tym idiotycznym porzekadle, że prawdziwy mężczyzna musi spłodzić syna, pobudować dom i zasadzić drzewo.
Wyrzucić z myśli! Nie! Ja jestem wyzwolona! Ja jestem wolny! Nie dam sobie wmówić, że chcę mieć rodzinę. Mam samochód. I mieszkanie. I świetną pracę. Ona ma szpilki od Manola. A on ma Rolexa. I żyją, jak chcą. Bliżej im do Carrie Bradshaw i Mr Biga niż do Matki Polki i archetypu Ojca . Tak chcą, tak lubią. I już!
Tylko, dlaczego czasami singiel czuje, że życie ucieka bezpowrotnie i troszkę bez sensu?


Brak komentarzy: