wtorek, 11 kwietnia 2017

DEKALOG: ODCINEK VII - PRZYKAZANIE SZÓSTE

W księdze Tobiasza czytamy (Tb 8,5-7): "Bądź uwielbiony, Boże ojców naszych, i niech będzie uwielbione imię Twoje na wieki przez wszystkie pokolenia! Niech Cię uwielbiają niebiosa i wszystkie Twoje stworzenia po wszystkie wieki. Tyś stworzył Adama, i stworzyłeś dla niego pomocną ostoję - Ewę, jego żonę, i z obojga powstał rodzaj ludzki. I Ty rzekłeś: Nie jest dobrze być człowiekowi samemu, uczyńmy mu pomocnicę podobną do niego. A teraz nie dla rozpusty biorę tę siostrę moją za żonę, ale dla związku prawego. Okaż mnie i jej miłosierdzie i pozwól razem dożyć starości!"


Czytamy w Ewangelii świętego Mateusza, że Jezus spytany o ustanowiony przez Mojżesza list rozwodowy, każe nam powrócić do Księgi Rodzaju: "Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela." (Mt 19: 3-9). Co więcej, mówi On również o tym, co uczynił Mojżesz, że "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było."
Żeby lepiej to zrozumieć, należy powrócić właśnie do owego archetypu człowieczeństwa, do samego Początku. Adam, z racji tego, że był samotny, był również nieszczęśliwy. Bóg nie chciał tego dla niego, więc dawał mu różne istoty, ale żadna z nich nie była dla Adama pomocą. Dopiero, kiedy pojawiła się kobieta, wówczas zmieniła się sytuacja Adama. Jest kością z jego kości. W swoim atawistycznym zamyśle, człowiek ma się dzielić, ma dawać bezinteresowny dar z samego siebie. "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna (człowiek) był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc.” „…Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!
Chodzi tu o wzajemne dopełnienie - Ewa jest ciałem z ciała Adama. Żyliśmy w stanie szczęścia i radości, w nagości, ale bez wstydu, w pełni przeżywania własnej cielesności, nie kłamaliśmy, bo wszystko było jasne, zgodność ciał i myśli. Nie da się stanąć naprzeciwko nagiego człowieka, samemu będąc nagim i nie podziwiać piękna jego ciała. Tak nas stworzył Najwyższy. Na Jego obraz.
Małżeństwo to sakrament, czyli widzialny znak niewidzialnej łaski Stwórcy i właśnie z tego powodu stanowi obraz widzialny niewidzialnego Najwyższego. Zaś człowiek to obraz Boga, najdoskonalszy, zaś małżeństwo stanowi odbicie tajemnicy Trójcy Świętej.
Tak, jak wspomniano, człowiek umie dawać samego siebie innemu człowiekowi, bo tak go stworzono. Tym właśnie różnimy się od zwierząt. Adam jest pod wrażeniem Ewy, ale nie wstydzą się siebie wzajemnie (odsyłam do świętego Augustyna, który pisze o współżyciu w Edenie). Dopełniają się, uzupełniają. Są komplementarni w swojej czystości. Wtedy nie byli zniewoleni swoją płciowością i płodnością. Tak nas stworzył Bóg. Sam akt płciowy to jedyna postać zaspokajająca samotność, rozkoszny, dający życie, na Boży wzór. "Człowiek, będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego."*
Czy można zatem zdefiniować pierwowzór cudzołóstwa? Można. "… A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski." "… ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą…"
Grzech pierworodny stanowi sedno pojęcia egzystencji człowieka, jak również klucz do pojęcia tego, kim on jest. W efekcie popełnienia grzechu pierworodnego, płciowość ludzka została spłycona do zwierzęcego wymiaru. Jest to swego rodzaju kuriozalne, że doszło do tego, że człowiek jako istota inna niż anioł i inna niż zwierzę, sprowadza jedno z kluczowych zachowań do zwierzęcego popędu, do zdegradowania strefy płciowej. Człowiek nie rozumie własnej płciowości - nie widzi daru, ale cechy "użytkowe": przyjemność i prokreację.
Idąc dalej w tym kierunku, nie wolno pomijać, że "Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa." (Mt 5: 27-28).
Stary Testament utożsamia nieczystość z płciowością i jej oznakami takimi jak połóg, polucje, menstruacja, nagość. W rezultacie, taka postawa jest przyczyną braku jedności na linii serce - ciało, on - ona, wzrok - serce. On patrzy pożądliwie, w jego sercu pojawia się żądza, by posiąść to, czego pożąda. Serce obarcza winą ciało. Klasyczny wybieg. I właśnie to skonfliktowane ciało z sercem wykorzystuje się jako tezę o duszy uwięzionej w ciele, co w końcu powoduje eskalację w postaci tego, że ani on ani ona darem już nie są. Co nam to daje: podążanie za rzekomym "pięknem", okaleczenia serca, przedmiotowe traktowanie człowieka.
Właściwościami, jakie definiuje cudzołóstwo, są gwałtowne akty fizyczne, które wiążą się z dominacją, uprzedmiotowieniem, seksualnym bezwstydem. Każdy, kto patrzy z pożądaniem na innego człowieka - cudzołoży. Ma być agape, nie eros. Co zatem robić, kiedy eros przeważa? Bóg i Chrystus nad nie zostawiają. Dają nam sakrament małżeństwa, w którym można znaleźć ów pierwotny plan Stwórcy, łaskę, otwarcie drogi do świętości dzięki pomocy drugiej osoby.

* Gaudium et spes, 24

Brak komentarzy: