O grze "Małżeńska gra" dowiedziałam się na jednej z grup wsparcia dla Żon i Mam na Facebooku. Dziewczyny rozpisywały się o jej walorach dydaktycznych, jak również o tym, jak dobrze się w nią gra. Zaciekawiło mnie, co takiego może się kryć w tej "grze", skoro zbiera tak fajne recenzje. Nie zastanawiając się zbyt długo, sięgnęłam po nią, wciągając w całą tę "kałabanię" także mojego Męża.
"Małżeńską grę" znajdujemy w estetycznym opakowaniu z twardego kartonu. Szata graficzna jest skromna i miła w odbiorze. Zaglądamy do środka i znajdujemy poszeregowane niby kartoteki w recepcji przychodni lekarskiej karty, według kategorii: Pozytywy, Relacja, Seks, Dzieci, Praca, Teściowie. Kart w sumie jest 160 (taka sama liczba dla kobiet i dla mężczyzn), a na nich zapisane są oczekiwania (opinie, prośby) zgromadzone od kilku setek par, uczestniczących w warsztatach i terapiach małżeńskich. Pudełko zawiera również kilka pustych kart, na których można wpisać własne prośby i oczekiwania. W grze korzysta się także z kilku tzw. Kart Specjalnych, wspomagających prawidłowy przebieg rozmowy.
No właśnie, rozmowy. Bo tak naprawdę "Małżeńska gra" nie jest grą, taką, jak chociażby "Gierki małżeńskie" z ilustracjami Mleczki (recenzja tej gry później). "Małżeńska gra" nastawiona jest na dialog, na dyskusję, po części na monologi każdej ze stron.
W wykonaniu mojego Męża i mnie gra poszła gładko. Prawdopodobnie dlatego, że mimo niewielu różnic, jesteśmy pokrewnymi duszami. Czy jednak taka forma "poprawy komunikacji" spodoba się każdej parze? Zaczynamy!
Pierwsza sprawa to zasady i ich stosowanie. Nie są one, rzecz jasna, jakoś specjalnie skomplikowane, ale jednak biorąc do ręki grę, oczekujemy pionków, kostki, zabawy i małżeńskiej wersji "chińczyka" (przynajmniej takie oczekiwania miał mój Mąż). A co dostajemy? No właśnie, tylko gadaninę. A powszechnie wiadomo, że mężczyźni mówić nie bardzo lubią. Można zatem powiedzieć, że "Małżeńska gra" doskonale wpisuje się w potrzeby kobiety: przegadajmy sprawę.
Druga sprawa to właśnie ten brak dynamizmu w przebiegu gry (niekoniecznie dyskusji, wszak ta może być bardzo dynamiczna). Jak bumerang wraca kwestia różnic między płciami. Mężczyzn takie popisy oratorskie mogą zwyczajnie znudzić i zniechęcić.
Trzecia sprawa: cena. Waha się ona, zależnie od oferty księgarni wysyłkowej, ale niestety zawsze przekracza grubo kwotę 70 zł. Należy odpowiedzieć sobie, czy na ten wzór nie opłaca się bardziej samemu powypisywać karteczki i opierając się na zasadach stworzonych przez autorów "Małżeńskiej gry", zaoszczędzić tę parę groszy na... małżeńską randkę?
A teraz o plusach?
Na pewno gra może pomóc omówić pewne kwestie bez przepychanek słownych , jeśli już małżonkowie zdecydują się ją rozpocząć. (mój Mąż podczas gry nader często używał Karty Głosu, chcąc mówić i odbierając mi w ten sposób "głos" na czas swojej wypowiedzi).
Na pewno może również zwrócić uwagę na kwestie, które w normalnych warunkach codziennej rozmowy trudno poruszyć.
Jest też pomocą (szczególnie dla mężczyzn) w wyartykułowaniu ich potrzeb bądź uwag względem małżonki, które zapisane na kartkach w poszczególnych kategoriach, są jednak zredagowane w sposób delikatny i z właściwą wrażliwością względem adresata/adresatki.
Dobrym posunięciem jest dodanie Kart Specjalnych, które dodają grze tak koniecznego dynamizmu, dzięki czemu gra nie jest tylko naprzemiennie występującymi po sobie monologami, ale staje się dialogiem dwojga kochających się (ale czasami nie mogących się wprost porozumieć) osób.
Plusem jest dodanie pustych kart, na których każda para może zamieścić swoje "imponderabilia".
Gra przewiduje również "kary" za, np. złamanie reguły Karty Głosu, a które to kary wymyśla osoba, której przerwano mówienie. Może być to wybrana potrawa na obiad, kolacja, kino, pozmywanie naczyń albo opieka nad dzieckiem. Karą zatem trudno to nazwać, stąd cudzysłów. Samo jednak jej wymyślenie i potem wykonanie też może być okazją do pogłębienia relacji i bliskości.
A z rzeczy technicznych: gra jest wydrukowana na dobrej jakości papierze, więc nie zniszczy się szybko. Przyjemne kolory i czcionka też dodają jej niezbędnej elegancji.
Czy warto zatem zaopatrzyć się w "Małżeńską grę" i w nią zagrać? Pozostawiam to potrzebie i ciekawości każdej pary. My spróbowaliśmy i... nie żałujemy. Dowiedzieliśmy się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Nie zaskoczę Was chyba jednak, jeśli powiem, że najwięcej kart zawiera kategoria Relacja (najmniej Teściowie... ufff). Czy jest to dowód na to, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa? :-)
Małżeńska Gra. Zbliżenia. Wydawnictwo Zbliżenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz