czwartek, 2 lutego 2017

MOC UWIELBIENIA, CZYLI DLACZEGO POWINNIŚMY DZIĘKOWAĆ BOGU ABSOLUTNIE ZA WSZYSTKO

Książkę "Moc uwielbienia" mi polecono. A że źródło polecenia godne zaufania, to kupiłam i przeczytałam. Ale myli się ten, kto myśli, że post będzie recenzją. Nie. Post będzie pochwałą życia i podziękowaniem Bogu. Za wszystko.

Człowiek nie jest istotą z natury wdzięczną i spolegliwą. Piętno grzechu pierworodnego i ofiarowana nam wolna wola (która, rzecz jasna, sama w sobie jest błogosławieństwem) są przyczynami naszych słabości i braku miłości względem nie tylko Boga, ale i bliźniego. Ale nie oznacza to, że klamka zapadła i nic się nie da z tym zrobić. Absolutnie nie!

Kto mnie zna, ten wie, że życie mnie nie oszczędza jakoś szczególnie. Nie powinnam tu tego pisać, bo to prywatne sprawy, ale być może, jeśli zapewnię, że nie mówię z poziomu świetnie ustawionej, nieobarczonej żadnymi problemami (niektórymi zaistniałymi nie z mojej winy) osoby, to moje świadectwo będzie bardziej wiarygodne. 
Bo ja dziękuję. Naprawdę dziękuję.
Dziękuję za to, co mnie spotyka dobrego, ale dziękuję również za to, co mnie spotyka złego. Za góry i doliny mojego życia, za sukcesy i za porażki. Bo porażki są nimi tylko wtedy, kiedy uznamy, że chcemy je za takie uważać. Żyjemy w cywilizacji, która piętnuje błędy, nie pozwala nam ich popełniać. 
Mamy, egzystując w matriksie fejsbukowej rzeczywistości, być tylko uśmiechnięci, mieć tylko markowe ubrania i podejmować tylko trafne decyzje. Kto się myli, ten frajer. Tajemnicą jednak ludzi, którzy mają moc uwielbienia, jest ich niekończąca się radość, nie brak problemów. 
A mylić się jest rzeczą ludzką (szatańską jednak jest w tym trwać :-))
Dlatego bądźmy wdzięczni Bogu za nasze błędy, za problemy, za nauki i za komplikacje. Bóg wie lepiej, że je na naszej drodze stawia. Dobrze rozumując, możemy każdy problem zamienić w szansę, każdy kłopot w możliwość. Nie płaczmy więc nad sobą w chwilach złych, tylko popatrzmy w niebo i powiedzmy głośno i wyraźnie: "Dziękuję Ci, Boże za dar tego kłopotu - on obudzi we mnie moc kreatywności. Z Twoją pomocą znajdę rozwiązanie."
Zwariowała - pomyślicie.
Być może, ale przyznam się Wam, że w tym wariactwie znalazłam spokój, jakiego nie znałam nigdy przedtem. 
Nie jest łatwo tak po prostu zaufać, o nie. Burzy się ludzka dusza, arogancja i pycha każe wątpić. Standardowe już pytanie, kiedy spotyka nas coś złego: "Panie Boże, dlaczego ja?" warto jednak zastąpić twierdzeniem: "Dziękuję!" Konformistyczne: "Nie dam rady" - konkretnym: "Jakby to zrobić!" 
Pamiętajcie, bez Boga ani do proga, a z Bogiem to i za progiem. Nawet, jeśli próg wysoki :-) 
P.S. A swoją drogą, książkę warto przeczytać :-) 

Brak komentarzy: