Dzisiaj recenzowo (recenzualnie?).
"Wyjdź za mąż i poddaj się! Ekstremalne przeżycia dla nieustraszonych kobiet" Książkę Constanzy Miriano czyta się łatwo i szybko. Autorka, z zawodu dziennikarka (ze sporym doświadczeniem), z powołania żona i mama, pisze lekko, potoczystym językiem, bardzo dowcipnie żonglując słowem i bawiąc się w ciekawe zabiegi językowe. Podkreśla swoje chrześcijańskie korzenie i stawia na takiż też grunt pod dobre, zgodne małżeństwo (wielokrotnie wtrącając jednak, że mimo swojego prochrześcijańskiego nastawienia, niejednokrotnie popełniała błędy i nie szła za naukami o właściwym postępowaniu żony względem męża i dzieci, co dodatkowo może podnosić walory dydaktyczne publikacji - vide: każdy się myli).
Książka opiera się na konwencji listów pisanych do różnych adresatów (przede wszystkim kobiet), którzy, zdaniem autorki, borykają się z różnymi problemami życiowymi. Miriano w swoich listach do nich udziela porad, opierając się na Piśmie Świętym i tym, czego naucza chrześcijaństwo względem roli żony. Opiera się też na własnych małżeńsko-rodzicielskich doświadczeniach, ale zaznacza, że niektóre z porad (acz wspaniałe) są bardzo trudne do wprowadzenia w życie :-) Przynajmniej dla niej.
Sięgałam po tę pozycję z ciekawością, bo dotychczas względem chrześcijańskich poradników małżeńsko-rodzicielskich natrafiałam głównie na autorów amerykańskich. Byłam ciekawa "włoskiego stylu" i... mimo, że się nie zawiodłam jako na całości, to uczucia mam nieco mieszane względem pewnych szczegółów.
W wielu opisywanych sytuacjach, autorka ma niewątpliwie rację.
Świat, w którym nie ma zasad, a kobiety zapomniały, że ich siłą nie jest męskość, ale właśnie kobiecość, to nie jest świat, w których chciałabym, by żyły moje dzieci. Niewątpliwie również, bezustanne liczenie na wdzięczność w związku to droga donikąd (wszak, skoro kochamy to każdy nasz czyn musi być bezinteresowny, inaczej miłość byłaby kontraktem, umową, a nie miłością). Przywiązanie do wartości chrześcijańskich, na których zbudowana jest Europa (czy to się komuś podoba czy nie, mnie się akurat bardzo podoba) bardzo znamienne u autorki to kolejny niewątpliwy atut książki. Ale czy pisząc, że nie wolno oczekiwać od mężczyzny, że przewinie pieluszkę własnemu synowi, bo to odbiera mu męskość, lekko nie wchodzimy w rejestry "ty nic nie rób, ukochany, ta praca ciebie niegodna"? (mój Mąż przewija naszego syna niezgorzej ode mnie i powiem Wam w sekrecie, że nigdy nie był dla mnie bardziej męski niż wówczas, gdy walczył z ... "dwójką" ;-P)
Można polemizować również z tym, czy żona faktycznie winna głównie milczeć - moim zdaniem, sedno nie tkwi w milczeniu żony, ale w zabieraniu głosu wtedy, kiedy faktycznie głos ten wnosi coś ważnego i wartościowego. (swoją drogą, autorka wspomina o tym wielokrotnie, ale przyznaje ze skruchą, że sama milczeć nie za bardzo potrafi:-))
Niezależnie jednak od tych drobnych uwag, książkę polecam. Nawet jeśli rad Miriano nie weźmiemy sobie do serca (aczkolwiek niektóre naprawdę warto), to czas na nią poświęcony z pewnością nie będzie czasem straconym.
A zatem, moje drogie Panie (te zamężne) - poddać się!:-) (A te niezamężne) - Nie wychodźcie za mąż! (oczywiście to wstrętny sarkazm, nie słuchajcie mnie - wychodźcie za mąż i kochajcie ponad wszystko :-) )
Costanza Miriano, Wyjdź za mąż i poddaj się! Ekstremalne przeżycia dla nieustraszonych kobiet, wyd. Esprit 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz